Gdybyście w tym momencie zajrzały do mojej garderoby, co byście zobaczyły? Stelaże pełne butów i stosy torebek. Sterty białych T-shirtów marki Hanes oraz czarnych kaszmirowych swetrów. Cały rząd czarnych sukienek na wieszaku i półkę przeznaczoną wyłącznie na ubrania dżinsowe. A nad tym wszystkim ujrzałybyście wielką, ohydną płócienną plandekę. Akurat jestem w trakcie remontu mieszkania, który miał się zakończyć w listopadzie. W 2006 roku. Teraz jest marzec. I rok 2008. Mój mąż, syn i ja na czas remontu zaszyliśmy się w budynku stojącym kilka przecznic dalej. Co pewien czas pędziłam więc do remontowanego mieszkania, przedzierałam się przez gruz i pył, torując sobie przejście do starej garderoby, odsuwałam plandekę i zabierałam parę ubrań.
Przez te długie miesiące byłam tam chyba setki razy. I wkrótce uświadomiłam sobie, że mam gotową odpowiedź na pytanie, jakie wciąż zadaje mi wiele kobiet: „Co jest absolutnie niezbędne? Co »musimy« mieć?”. No cóż, dla mnie absolutnie konieczne są te rzeczy, po które kursowałam tam i z powrotem do swojego mieszkania, do których się przedzierałam przez zwały gruzu i chmury pyłu, czyli rzeczy, bez których zupełnie sobie nie wyobrażam życia!
A dlaczego?
Ponieważ mam je od dawna i służą mi rok po roku. Bo były i są ze mną na dobre i na złe. Bo kiedy mija kolejna moda, po te rzeczy zawsze mogę sięgnąć śmiało i bez obaw. Każda z nich na swój sposób niesie mi pociechę i zadowolenie, kiedy jestem przygnębiona pod koniec przykrego i wyczerpującego dnia, i każda zarazem wzmacnia niebotycznie mą pewność siebie, gdy mam wspaniały nastrój pod koniec fajnego, udanego dnia. Każda z tych rzeczy ma własne miejsce w moim sercu. I każda reprezentuje jin i jang mojego osobistego stylu.
Powiem krótko – te rzeczy sprawiają, że czuję się jak kobieta z klasą. I tego wrażenia nic nie jest w stanie zastąpić. Przenigdy.
Podczas wielu lat pracy w charakterze dyrektora artystycznego ds. mody obserwowałam wiele krótkotrwałych, sezonowych „krzyków mody”, ale również dostrzegałam, że niektóre elementy pojawiają się zawsze, i wciąż podlegają rotacji. Niektóre z nich wypadają z obiegu na rok czy dwa (a być może nawet na dłużej), ale zawsze powracają. Kolor może się zmienić, tkanina może się zmienić, projektant lub marka może się zmienić, ale w gruncie rzeczy ubrania i dodatki opisane w tej książce zawsze były filarem mody, każda zaś z tych rzeczy, przy odrobinie mej twórczej adaptacji, stanowi kamień milowy na drodze tworzenia mojego osobistego stylu.
Owa własna adaptacja ma tutaj kluczowe znaczenie.
Dla każdej z Was, czytającej tę książkę, najważniejsze jest zrozumienie, że adaptowałam i przykrawałam każdą z rzeczy na tej liście na swoją modłę, do mojego stylu, mojej sylwetki i mojej osobowości. Mam nadzieję, że Wy zrobicie to samo. Niniejszą książkę można w pewnym sensie potraktować jako swoistą listę zakupów albo poradnik – przewodnik po ubraniach i dodatkach, jakie według mnie powinna posiadać każda kobieta, ale z całą pewnością to nie jest wszystko, i na pewno na tym nie koniec. Nie istnieje bowiem ostateczna i zamknięta lista, byłoby to bowiem sprzeczne z samą naturą mody i stylu oraz przeczyłoby pojawianiu się na ulicach naprawdę stylowych kobiet ubranych w zaskakująco szalone połączenia kolorów i tkanin. Moda jest niebezpiecznie nieprzewidywalna. W tej książce pokusiłam się zaledwie o próbę zaoferowania każdej kobiecie pewnych ram, nad wypełnieniem których sama powinna się zastanowić. Niniejsza lista jest wskaźnikiem, probierzem produktów przemysłu odzieżowego, które oparły się próbie czasu, przetrwały chwilowe mody i trendy…